Mysyrowiczowie i ich czasy
Józef Mysyrowicz zakupił majątek Łoś w 1843 roku. Był on pierwszym potomkiem rodziny Ormian, który poślubił polską szlachciankę – Lucynę Proszkowską. Do tamtego czasu ta Ormiańska rodzina zawierała małżeństwa jedynie wśród osób tego samego pochodzenia.
Najstarszy syn Józefa Mysyrowicza, Władysław od 1850 roku za siedzibę obrał Łoś „ze starym, krytym gontem dworzyszczem, otoczonym niczym strażą potężnymi drzewami”. [M. Niezabitowska „Składana wanna”]
W czasie powstania styczniowego Władysław Mysyrowicz w dworze w Łosiu wielokrotnie gościł i wspomagał powstańców, zorganizował też siatkę wywiadowczą, która donosiła o ruchach wojsk rosyjskich w okolicy. Doskonalił technikę jazdy z czerkieskim nauczycielem, doskonaląc się we wschodniej woltyżerce, z której słynęli jego ormiańscy przodkowie, co przydawało się nieraz w czasie ucieczek przed Moskalami.
W tym też czasie poznał bliżej Jadwigę Ryxównę, pannę z Prażmowa, która pełniła rolę powstańczej kurierki. Władysław i Jadwiga pobrali się w 1863 roku, jeszcze w czasie powstania.
W 1865 roku Władysław zakupił majątek od ojca i stał się jego prawowitym właścicielem. Był sprawnym zarządcą, zmodernizował rolnictwo w swoich majątkach, Jadwiga sprawnie zarządzała gospodarstwem domowym, sprawiając, że dwór w Łosiu był praktycznie samowystarczalny. Oboje dbali też o patriotyczne wychowanie dzieci – mieli 5 synów, z których najstarszy – nazwany po ojcu Władysławem, niestety chorował (prawdopodobnie na gruźlicę). W tych czasach gruźlicę leczono wyjazdami do uzdrowisk i w jednym z nich – San Remo – Władysław Mysyrowicz i jego matka Jadwiga poznali pisarza Henryka Sienkiewicza. Zachowała się korespondencja Sienkiewicza z Mysyrowiczami, w której między innymi, poleca dla młodego Władysława cudowny napój leczniczy, który można wyprodukować w warunkach domowych. „Jest to napój z rodziny kumysu, o wiele jednak pożywniejszy, strawniejszy i silniejszy. Sam widziałem cudowne skutki na osobach do najwyższego stopnia wycieńczonych. – I Chałubiński zaleca wszystkim chorym” [M. Niezabitowska „Składana wanna”] Tym cudownym napojem był znany nam do dzisiaj kefir.
Niestety, młody Władysław umarł w wieku lat 21.
W 1868 roku, na mocy ukazu carskiego, odbyło się uwłaszczenie włościan w Łosiu i Piskórce. Z zapisów historycznych wiemy, że wtedy w Łosiu było 17 gospodarstw, z czego dwa gospodarstwa miały charakter współwłasności dla całej gromady wsi.
Władysław Mysyrowicz założył hodowlę koni, z której stał się sławny. Między innymi klacz Thetis, pochodząca z Łosia zdobyła w 1876 roku Nagrodę Zarządu Hodowli Koni, a klacz Miss Owen wygrała w 1881 roku gonitwę, znaną dziś pod nazwą biegu o nagrodę Prezydenta Rzeczypospolitej.
Władysław lubił popisywać się swoimi umiejętnościami woltyżerskimi przed znajomymi, dziećmi i wnukami. Przez długie lata jego ulubionym koniem był Tebir, którego nikt poza Władysławem nie mógł dosiadać „bo zrywny przedcwał, nagłe osadzenia i raptowne zwroty, do których wdrożył wierzchowca, kogoś nieprzyzwyczajonego, wyrzucały z siodła jak kulę z dubeltówki, grożąc roztrzaskaniem o ziemię czy drzewo”. [M. Niezabitowska „Składana wanna”] Tebir dożył wiekowych lat 24 i kiedy zmarł, Władysław wyprawił mu pogrzeb i pochował pod dębem w łoskim pasku.
Henryk Sienkiewicz bywał częstym gościem w dworku Mysyrowiczów w Łosiu, odpoczywał, uczestniczył w polowaniach. Korespondencja Sienkiewicza z Mysyrowiczami była przechowywana we dworze w Falencicach, można ją było dotknąć i przeczytać jeszcze w 1925 roku. Grube koperty z pożółkłymi kartkami. Pielęgnował je Aleksander Mysyrowicz, syn Władysława i Jadwigi, przy okazji lubił opowiadać anegdoty o pobytach Henryka Sienkiewicza w gościnie i w Łosiu, i w Falęcicach – „Wie pan, jak Sienkiewicz pił wódkę? Otóż mówił – piję wódkę tylko wtedy, gdy jest śledź… albo gdy go nie ma”.Kiedyś pisarz poprosił, aby dano mu z biblioteki przed spaniem jakąś książkę. Słysząc ową prośbę z sąsiedniego pokoju, jeden z braci Mysyrowiczów zawołał – „Dajcie mu Sienkiewicza. Natychmiast zaśnie”.
Listy Henryka Sienkiewicza do Mysyrowiczów:
Szanowna Pani!
Młodość ma sama w sobie lekarstwa na wszystkie choroby, dlatego jestem prawie pewny, że pan Władysław wkrótce zupełnie przyjdzie do siebie, zwłaszcza, że w domu otoczą go wygody i opieka, jakich w podróży zawsze brak. Źle zrobił, że zapadłszy tak ciężko nie dał mi znać w jakikolwiek sposób. Jakkolwiek trudno mi jest zostawiać żonę samą w dzisiejszym stanie jej zdrowia, byłbym go odwiedził i przynajmniej do przyjazdu Szanownej Pani wyszukał mu jaką opiekę między znajomemi Polakami.
Nie potrzebuję Pani zapewniać jak żywy budzi w nas interes zdrowie kochanego Pana Władysława, dla ktorego oboje z żoną powzięliśmy w San Remo szczerą i prawdziwą przyjaźń. — Umiał on ją zresztą obudzić nietylko w nas, ale we wszystkich obecnych, którzy mieli sposobność poznać bliżej jego sympatyczny charakter i przymioty.
Będziemy Szanownej Pani najmocniej wdzięczni, jeśli Szanowna Pani na przyszłość zechce nas powiadamiać o stanie jego zdrowia. Tymczasem, nie mogę dość usilnie polecić Sz. Państwu kefiru, jako środka odżywczego we wszelkich słabościach gardlanych, piersiowych — i w ogolnem osłabieniu organizmu. Jestto napój w rodzaju kumysu, o wiele jednak pożywniejszy, strawniejszy i silniejszy. Sam widziałem cudowne skutki na osobach do najwyższego stopnia wycieńczonych — i Chałubiński zaleca go wszystkim chorym. W Warszawie pierwszy lepszy lekarz wskaże aptekę, w której można dostać grzybków służących za podstawę fabrykacji, oraz przepisów, jak należy fabrykać [sic]. Pan Władysław powinien dochodzić do dwóch lub trzech butelek dziennie. Do takiej ilości dochodziła moja żona w największem osłabieniu i przy 40 stp. gorączki. —
Mam nadzieję, że po dwóch tygodniach kefiru nie będziecie mogli poznać dzisiejszego chorego, bo jeśli nawet starsze osoby przychodzą do sił, coż dopiero takie, które z natury rzeczy mają w sobie siłę młodości dążącą zawsze do przezwyciężenia choroby.
Należy tylko zabrać się jak najprędzej do działania z ufnością, że Bog zmieni wszystko na lepsze.
Z tem serdecznem życzeniem kończę mój list, dziękując za wiadomość — i pozostaję wraz z żoną z uszanowaniem
[Na kopercie adres]: Ischl Österreich Madame Hedvige de Mysyrowicz Post Strasse N 14
[Pieczątka poczt.: Reichenhall… 8… Ischl 14. 8. — 6 — F 84]. |
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Kochany Panie Władysławie!
Bardzo ucieszyliśmy się oboje z żoną dobremi wiadomościami, które pan nam przysłałeś o swojém zdrowiu. Pozwolenie powrotu jest najlepszym dowodem, że zdrowie to polepszyło się na stałe. Myślę jednak, że dla wszelkiego bezpieczeństwa, nasi polscy doktorzy wyszlą pana na zimę do Włoch, — i że przyjdzie jeszcze Panu należeć czas jakiś do ptaków przelotnych razem z całem naszem towarzystwem z San Remo. Tymczasem oszczędzaj się pan na wsi i koniecznie trzeba pić kefir. Żonę moją po chorobie przez długi czas ten tylko środek utrzymywał przy siłach i życiu, a znam wiele osób, ktore przyszły do sił, zdrowia, a nawet tuszy, tylko dzięki kefirowi. W Warszawie bardzo łatwo dostać grzybków, a na wsi jeszcze łatwiej fabrykować z dobrego mléka, lepszy napój od warszawskiego.
Dziękuję za łaskawą pańską gotowość załatwienia moich interesów w Warszawie, ale w tej chwili nie mam żadnych. Zresztą i sam już wkrótce powrócę do Warszawy. Postanowiliśmy z żoną udać się do Meranu, nie 15, ale 1 szego, przyszłego miesiąca; sam ją ulokuję, znajdę opiekę i wracam zaraz, żeby się zabrać do roboty.
Zdrowie jej polepsza się zwolna i byłoby już wcale nie źle, gdyby nie owo małe zapalenie, którego się nabawiła w Warszawie. Była to rzecz niby nic nie znacząca, ale ślady są dotąd. — Pokazuje się jak niebezpiecznie jest wracać zbyt wcześnie, a zwłaszcza jak jeszcze niebezpieczniej uważać chwilowe polepszenie za stanowczy powrót do zdrowia — i narażać się przez nieuwagę. Z tego powodu nie puszczę jej przez zimę — a prawdopodobnie wyszlę z Meranu do San Remo, gdzie Mezani i Tymowski będą ją mieć w opiece. — Zresztą będzie mogła zamieszkać z panią Walicką, jeśli nikt z krewnych nie wyjedzie.
Do Mezaniego jeszcze nie pisałem. Za powrotem porobię ogłoszenia i przeszlę mu odpowiednie numera. Zdaje się zresztą, że mu o nic więcej nie chodzi. Sam całą zimę zostanę w Warszawie.
Z Reichenhall dość jesteśmy kontenci. Powietrze tu nader łagodne — i co lepsze pogoda stała. Od czasu do czasu robię wycieczki dalsze piechotą. Byłem w Berchtesgaden i w Koenigsee: zajęło mi to cały dzień. Na dłużej nie mogę się oddalać, gdyż zdrowie żony mojej wymaga bardzo starannej i czujnej opieki. O zaziębieniu, przy nieuwadze, lub zmianie pogody zawsze łatwo. Szkaradny czas w Wiedniu pewnie nie mało przyczynił się do Pańskiej biedy; chwała Bogu, że się na lepsze obróciło. —
Odwiedziłbym Pana Kochanego najchętniej, ale nie mogę żony zostawiać saméj tembardziej że jest mocno podrażniona nerwowo; zwłaszcza w nocy boi się wszystkiego. Nie mogę nawet drzwi zamykać od swego pokoju, bo zaraz nie spi. W Meranie także nie będzie mogła mieszkać sama. —
Tymczasem sciskam Kochanego Pana i życzę najserdeczniej zupełnego wyzdrowienia. Żona zasyła ukłony. Trzymaj się dzielnie, panie Władysławie — i staraj się, żeby dzisiejsza niemoc stała się najnajwcześniej wspomnieniem.
[Koperta] Ischl Oesterreich Monsieur Ladislas de Mysyrowicz Post Strasse N. [Pieczątka pocztowa nosi datę 84 — r. 1884] |
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Łaskawa Pani!
Dziękuję bardzo za uprzejmy list, a zarazem za zające i koziołka, które przyszły właśnie w ostatnie dni karnawału. Szczególniej jednak ucieszyła mnie nadzieja uczyniona mi w liście, że będę miał zaszczyt powitać Łaskawą Panią w moim domu, chociaż w ostatnim roku mego pobytu w Warszawie. Jeżeli zatem zdrowie Szanownej Pani nie stanie na przeszkodzie, czekam w niedzielę po pierwszej z małem śniadankiem na ktorem znajdzie Łaskawa Pani zwykłych uczestników polowań w Jej majątku. Tymczasem Panie moje przesełają Łaskawej Pani najuprzejmiejsze ukłony, ja zaś dziękuję raz jeszcze i załączam słowa wysokiego poważania i szacunku, wraz z pozdrowieniem i uściskiem dłoni dla młodego gospodarza w Łosiu
[Koperta] Przez Piaseczno [Przekreślony napis rosyjski obcą ręką: Grojcy gmi. Wongrowo]. JWielmożna Pani J. Mysyrowiczowa w Łosiu [Piecz. poczt. rosyj.] |
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Szanowny Panie.
Depeszę Pańską odebrałem w chwili wyjazdu z Kielc. Dziękuję za uprzejme zaproszenie i w dniu 3iem Listopada nie omieszkam stawić się o godzinie piątej w Piasecznie. Przyczem załączam wyrazy szczerego szacunku, waz z ukłonami i słowami wysokiego poważania dla Czcigodnej Matki Pańskiej.
30 października 1902
Warszawa, Hoża 22.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Łaskawa Pani.
Dziękuję za przysłaną mi zwierzynę, jak również za wspaniałe polowanie i uprzejmą a tak miłą gościnność. Przy sposobności przesyłam zarazem dla obojga Szanownych Państwa życzenia najlepszego zdrowia oraz głębokiego poważania i szacunku
3. XI. 99
Warszawa Wspólna. 24.
[Koperta]
JWielmożna Pani J. Mysyrowiczowa w Łosiu. |
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Przytoczone powyżej listy znajdują się w zbiorach sędziego Aleksandra Mysyrowicza w Falencicach między Grojcem a Kielcami. Adresatami są: ś. p. Jadwiga Mysyrowiczowa, właścicielka majątku Łoś koło Grójca, oraz jej syn, p. Władysław Mysyrowicz.
Przyjaźń Sienkiewicza z rodziną pp. Mysyrowiczów trwała długie lata. Nie umiem podać początkowej daty ich wzajemnej znajomości, w każdym razie sięga ona conajmniej lat 1879—1880, gdyż już wtedy Sienkiewicz zamieszcza w „Gazecie Polskiej“ wzmianki o koniach Mysyrowicza, stających do wyścigów.
Jak widać z listów powyższych, jednym z ważnych powodów zadzierzgnięcia się przyjaźni był wspólny pobyt na kuracji w San Remo. Zachowała się z tego czasu wspólna fotografja Sienkiewicza z żoną i pp. Mysyrowiczami oraz jeszcze kilkoma kuracjuszami Polakami. Jeden egzemplarz tej fotografji jest w zbiorach p. Aleksandra Mysyrowicza, drugi zaś w moich zbiorach.
Pobyt w San Remo, przypadający na czas, gdy Sienkiewicz pisał „Potop“, nie przyniósł spodziewanego polepszenia p. Marji Sienkiewiczowej, która niebawem zmarła przedwcześnie… Ta choroba i zgon ukochanej małżonki były dla Sienkiewicza momentem przełomowym w życiu. Zbudziły w nim żarliwą religijność, którą tchną najwspanialsze rozdziały „Potopu“, naówczas właśnie powstałe.
Ostatnie trzy listy są o kilkanaście lat późniejsze: pochodzą z tego czasu, gdy Sienkiewicz jako „possessionatus“ zamieszkał w Oblęgorku koło Kielc, niedaleko od majątku pp. Mysyrowiczów. Ukazują nam one Sienkiewicza z innej strony: jako myśliwca. Rzucone w nich wzmianki uzupełniają te wiadomości o Sienkiewiczu myśliwym, jakie znaliśmy dotąd czy z książki Laskowskiego, czy z pamiętników E. Krasińskiego, czy weszcie ze „Szkiców amerykańskich“ i „Listów z Afryki“ samego Sienkiewicza.
Pisownię listów pozostawiam według oryginałów, z charakterystycznem é „kreskowanem“, z opuszczaniem przecinków nad literami i między zdaniami. Za łaskawe udostępnienie mi rękopisów składam najserdeczniejsze podziękowanie p. sędziemu Mysyrowiczowi.
Józef Birkenmajer
Po śmierci Władysława w 1901 roku, pozostało czterech jego synów: Edmund, Zygmunt, Aleksander i Feliks. Chłopcy byli kształceni w domu, aby uchronić ich przed rusyfikacją. Najmłodszy z nich, Feliks Franciszek Jan odziedziczył po ojcu majątek Łoś.
W rodzinie Mysyrowiczów nie brakowało talentów artystycznych. Siostrzeniec Władysława, Władysław Ślewiński i Jan Owidzki (krewny Jadwigi) byli malarzami, Piotr Maszyński założyciel Warszawskiego Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia”, kuzyn Jadwigi był również „pojawiał się na wywczasy” w Łosiu. Dom zawsze gościnny i otwarty, tętnił życiem. Lubiono się tu bawić i dla młodszych pokoleń dworek w Łosiu pozostał długo w żywej pamięci. Obszernie wspomina go Małgorzata Niezabitowska w książce “Składana wanna”, na podstawie której opracowano tę część historii Łosia.